czwartek, 21 maja 2015

Trudna sztuka sprawiania radości

Znacie Agatę, która smaruje? Agata jest superfajna: bystra, dowcipna i w ogóle - boska. Na urodziny swojego bloga Agata zrobiła loterię pod tytułem "kosmetyczne marzenie". Żeby było zabawniej - zostałam wylosowana do nagrody dodatkowej i mogłam zamarzyć Agacie na maila. Żeby było jeszcze zabawniej, Agata ogarnia swoich czytelników i tuż przed Majówką w paczce z Warszawy oprócz marzenia znalazłam bonus (sami powiedzcie, czy ktokolwiek zasługuje na marzenia z bonusami?). Drobiazg, tak naprawdę, może nawet pierdolet, ale - jak mawiała moja ulubiona anglistka - ładny gest (oczywiście, sam fakt losowania nagród dodatkowych był bardzo, bardzo ładnym gestem, no ale nie o tym). Patrząc na ręcznie wypisany liścik, w wieku niemal trzydziestu lat zrozumiałam, że ludzie, ludzie jednak są w porządku.


Pierwszy raz popłakałam się z radości nad prezentem, kiedy z paczki od Freelancera wyjęłam album ze zdjęciami nas i ludzi, z którymi się lubiliśmy. Miałam coś koło dwudziestu lat i nadal nie mogłam uwierzyć, że spotkałam gościa, który chce robić dla mnie rzeczy. Drugi raz popłakałam się nad używaną konsolą PSP z LocoRoco do kompletu. Nigdy nie sądziłam, że będę kiedykolwiek miała coś tak zbytecznego na własność, a ten typ z "kiedykolwiek" zrobił "teraz".

Widzisz, dary losu są fajne. Prezenty są super. Niespodzianki są przemiłe. Ale żadna materialna rzecz na świecie nie przebije tego uczucia, że ktoś zauważył w tobie człowieka i zrobił coś z myślą o tobie. Że chciało mu się poświęcić minutę, pięć, czy ułamek sekundy na wyjęcie głowy z własnego tyłka, rozpoznanie cię jako osoby i wykonanie ukierunkowanego na ciebie gestu. To jest taki banał, ale tak bardzo o tym zapominamy przy różnych okazjach, zwłaszcza tych okołoprezentowych.


Im dłużej żyję, im bardziej mam powody i chęć do chowania głowy we własnym tyłku (albo chociaż pod pachą), tym bardziej uderzają i inspirują mnie takie rzeczy. Chcę być dobra dla innych, chociaż zazwyczaj ludzie mnie irytują. Chcę pomagać, jeśli mogę. Chcę być superciocią, miłą panią, człowiekiem z ładnym gestem. Właściwie, to chyba po prostu chcę być taka, jak Agata.

6 komentarzy:

  1. Zbudujmy jej pomnik. Mówię poważnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie spoko. Postuluję o metaforyczne oddanie bogactwa agaciej duszy poprzez wkucie jej na pomniku nadzwyczaj bujnej fryzury.

      Usuń
    2. ryczałam ze wzruszania, a teraz ryczę ze śmiechu. pomnik z bujną fryzurą, wyborne! tak, gdybym była wodzem, wszystkie moje pomniki posiadałyby lwią grzywę hehehe

      Usuń
    3. Proste. Ja bym na dodatek malowała im paznokcie. Tym pomnikom.

      Usuń
  2. Dziś od rana ryczałam nad pustym kubkiem już-nie-wyjałowionym, do którego Tomasz nie chce naszczać od pięciu godzin. Teraz za gołą Tomaszową dupą lata babcia, a ja ryczę, bo przeczytałam o sobie takie rzeczy, że nie mogę. Zuzanno, na pewno bycie jak ja nie jest aż takie fajne, jak to przedstawiłaś Czytelnikom i swojej głowie, ponieważ posiadam co najmniej trzydzieści cztery nieciekawe cechy, z powodu których nie warto. Ale dziś czuję się jak superzajebista Agata, bo Twoje słowa mają taką moc. I trochę sobie pofruwam nad podłogą, dobrze? :) To chyba miało oznaczać, że dziękuję i że jestem wzruszona. I że wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, ale te 34 się nie liczą, skoro bije od ciebie fajność. (Tak prawdzie, na miejscu Tomasza również bym spierdalała, ale rozumiem Twoją perspektywę, trzymam kciuki)

      Usuń

Mów do mnie.