czwartek, 16 lipca 2015

Koszmar z ulicy handlowej

Może jeszcze tego o mnie nie wiecie, ale jestem świrem, jeśli chodzi o buty sportowe. Nie skłamię, jeśli powiem, że z nadejściem nowych kolekcji Reebok Classics dostaję solidnych obsesji i tylko chwalebne nawyki ekonomiczne wpojone w dzieciństwie chronią mnie przed bankructwem (oraz lawiną obuwia).

Bzik sięga na tyle głęboko, że na własnej studniówce (na którą bardzo nie chciałam iść, ale jednak poszłam i wcale nie było wspaniale) wystąpiłam w niezwykle modnych w owym czasie i kompletnie nieadekwatnych do okazji butach typu bokserki, które nie tylko były marnej jakości i szpetnego projektu, ale na dodatek nie pasowały zupełnie do kreacji (zbyt krótkiej sukienki w stylu japońskim, ach, błędy młodości, czy się kiedyś kończycie?). Było to w czasach, gdy osiągnąwszy szczyt obuwniczych marzeń w postaci granatowych adidasów Converse, latałam w nich cały rok (albo i trzy) na okrągło, czy deszcz, czy mróz, czy tropikalny upał.


Po prawej - niezapomniane, nieodżałowane Converse'y autorki, już takich nie robią // foto: archiwum (12.2003)

Nic więc dziwnego, że kiedy telewizje muzyczne zaczęły katować na okrągło Lily Allen, zakochałam się w niej na zabój. Bo, doprawdy, jak ona nosiła te kiecki i buty, no! Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałam być jak Lily i tak doskonale wiedziałam, że nigdy, przenigdy nie starczy mi jaj (i - nie oszukujmy się - uroku osobistego), żeby zadać szyku w taki sposób.


Im jednak jestem starsza, a od paru dni jestem wręcz wiekowo stateczna, tym bardziej mój organizm się buntuje. To nie jest tak, że nie próbuję. Regularnie odwiedzam sklepy stacjonarne i internetowe z myślą, która idzie mniej - więcej tak: "więc jesteś dorosła, masz pracę i jakieś nawet pieniądze, dwie marynarki i nawet jakąś przyzwoitą sukienkę w szafie, pora zaopatrzyć się w klasyczną, ponadczasową parę eleganckich butów". W internecie kończy się zazwyczaj na sprawdzeniu, co nowego u Adidas Originals i po ile teraz chodzą Ventilatory Reeboka. Stacjonarnie po prostu wychodzę - ze sklepów i z siebie.

END. x Reebok Ventilator 'Husky' - limitowany model inspirowany najpiękniejszymi psami świata // foto: endclothing

Dzisiaj, z okazji nadchodzącej sierpniowej okazji, podjęłam kolejną próbę. Nie wiem, czy wymagam wiele - mój wymarzony but "dla ludzi" ma okrągły nosek (w szpicach wyglądam jak Big Foot, w dodatku wypadają mi z nich małe palce - sprawdzałam!), nie jest zrobiony ze śmierdzącego plastiku, 10 cm szpilki (co najwyżej stabilny, 3 cm słupek), nie kosztuje trzech stów i nie wygląda jak niedzielne obuwie małomiasteczkowej elegantki. Zabójcza kombinacja, o czym przekonałam się po kilku godzinach spędzonych na poszukiwaniach w szczecińskich centrach handlowych. Wybór jest tyleż ogromny, co pozorny - w pewnym momencie czułam się, jakbym w kółko oglądała te same cztery niedoskonałe modele z nieznacznie zmienionymi niedoskonałymi detalami. A trzeba dodać, że serce mam otwarte na zwierzęce (i nie tylko) wzory, metaliczny połysk, a nawet brokat, mnogość kolorów i inne takie.

Hailee Steinfeld się nie patyczkuje i wyskakuje z obcasów najszybciej, jak się da // foto: www.cosmopolitan.co.uk

Freelancer widząc moją rosnącą frustrację dzielnie ruszył na pomoc, odrzucając (słusznie) moje rozpaczliwe złote środki, chroniąc przed błędem zakupów w CCC i rzucając na koniec: "jakbyś poszła w czarnych Vansach, to nikt by nie zwrócił uwagi". I wiecie co, ten cwany skurczybyk ma rację, bo tak prawdę mówiąc - kogo to obchodzi? A w mojej aktualnej kolekcji sportowych butów nie ma żadnej czarnej pary.

10 komentarzy:

  1. Po latach katowania się i stóp swoich butami na obcasach zakładanych na wesela i podobne okazje, kupiłam sobie czarne oxfordy z żółtą sznurówką - sportowe obuwie to to nie jest, szaleństwa też niewiele, ale i tak jestem dumna z tego, że wreszcie załapałam że nie muszę tak jak wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obcasy właściwie nie wchodzą u mnie w grę, bo jestem najmniej kobieco ruszającą się kobietą, jaką znam i w ogóle nie umiem na obcasach chodzić. O oksfordach myślałam właśnie, ale jeszcze nie znalazłam idealnego modelu (a decydować się na byle jaki - bez sensu). Póki co wróciłam do internetu i znalazłam promo 50% na zamszowe baleriny polskiego producenta, zobaczymy. Ale nadal - rynek damskiej odzieży to jakiś jebany koszmar...

      Usuń
  2. No i dobra, buciki bucikami, ale gdzie jest nowy wpis? Nalegam, zachęcam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czarne vansy to podstawa każdej garderoby. Za czasów liceum byłam zwariowana na punkcie butów sportowych (głównie Converse), ale teraz jestem vansową panienką.
    Dorosłam jednak (a pfe) i kocham też botki. Natomiast klasyczne buty na obcasie mnie przerażają. Piątka, siostro w wierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne Vansy czekają więc na swój moment, tymczasem nadal kuszą Reeboki, a konto w banku pochlipuje. No i botki na jesień, wiadomo, że TRZEBA KUPIĆ NOWE. ;)
      A te cholerne śliczne eleganckie buciki zzułam już w kościele, bo może i jestem grzesznicą, ale na taką karę jak buty tego dnia, to nie zasłużyłam. Japonki przeszły bez echa, bo kogo obchodzą buty gości na weselu.

      (Ciekawe, bo klasyczne Converse - trampki zupełnie mnie nie ciągną; może dlatego, że w podstawówce identyczne laczki kupowało się za dychę na rynku na Jasnej).

      Usuń
    2. Wiadomo. Moje konto w banku już nie chce ze mną gadać. Właściwie o niczym.
      Ciekawe jak to wyjdzie na zdjęciach! Nie pomyślałaś o tym, CO?!

      (Mnie przestały pociągać, od kiedy ich cena ze 120 [moje pierwsze, czerwone] skoczyła o ponad 100 złotych więcej.)

      PS Nie byłam na swojej studniówce! To w ramach ciekawostki.

      Usuń
    3. @na zdjęciach - uważam, że zajebiście, ale jeszcze żadnych nie widziałam

      Usuń
  4. Czemu nie najki?! Wszystko sie zgadza ale najki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najki nie trafiają w mój gust, ale każdemu jego porno. :)

      Usuń

Mów do mnie.