niedziela, 10 lipca 2016

#ruchamciemiasto: offline

Kiedy przed maturą skończyły się już lekcje w szkole i mieliśmy czas na samodzielną naukę, większość czasu spędzałam w domu sama. Mama była za granicą, ojciec pracował na pełen etat, brat nie mieszkał już z nami. Wstawałam rano i robiłam te wszystkie rzeczy, które robią nastolatki przed maturą: trochę się uczyłam, a trochę prokrastynowałam. Wiesz, o co chodzi.

W pewnym momencie zaczęłam dostawać SMSy z bramki internetowej, podpisane różnie, ale zazwyczaj jako "Twoje sumienie". Przekaz zawsze był podobny.
"Wyłącz komputer, myśl o maturze."
Och, tato. Ty i te twoje żarty podszyte strachem, że jestem uzależniona od internetu, że świata nie widzę poza komputerem, że życie sobie marnuję.



Oczywiście, to jest cały czas dylemat - ile internetu to za dużo internetu, czy czasu spędzonego na przeglądaniu mediów społecznościowych nie dałoby się zagospodarować lepiej, w jakim stopniu interakcje online są prawdziwe i znaczące. Według mnie wszystko jest w porządku, tak długo jak pamiętamy, że internet jest tylko narzędziem. Facebook nie jest głupi, trzeba tylko znaleźć właściwy sposób korzystania z niego. Instagram nie jest zbiorem hispterskich zdjęć jedzenia, jeśli pofatygujesz się i poszukasz interesujących profili. Internet tworzą ludzie. Ciekawy internet tworzą ludzie, którzy robią ciekawe rzeczy poza internetem. To, czym internet będzie dla ciebie, zależy od tego, jak postanowisz z niego korzystać. Tak po prostu.

Szczecin, ul. Krygiera // foto: madam z.


2 komentarze:

  1. Połowę mojego życia temu, w walentynki, mama zostawiła mi czekoladowe serduszko na klawiaturze komputera - miała pewność, że tam na pewno na nie trafię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mamo, weź, żyję w świecie nie w internecie"

      Usuń

Mów do mnie.