środa, 6 lipca 2016

Życie po trzydziestce jest.

Więc za 6 dni kończę 31 lat. Wyrzuciłam wszystkie swoje notatki i kserokopie książek ze studiów. Coraz częściej zatrzymuję się na dłużej przy półkach z kremami przeciwzmarszczkowymi. Mam pracę na pełen etat, do której podchodzę bardzo poważnie. Prowadzę gospodarstwo domowe. Płacę podatki. Wiem jak dostać się do lekarza specjalisty, codziennie biorę leki na choroby przewlekłe. Jeśli jadę autobusem - kasuję bilet. Część comiesięcznej wypłaty odkładam na konto oszczędnościowe. Piję dwa litry wody dziennie. A na dodatek nie mam żadnego problemu z wykonywaniem telefonów do instytucji, urzędów, partnerów biznesowych i klientów w celu udzielania i uzyskiwania informacji, załatwiania spraw różnorakich i rozwiązywania problemów. Czasami nawet rzucam, że na coś jestem za stara (na przykład na miłosne dramy lub cytowanie memów z Kwejka).

Szron na głowie, nie to zdrowie, w sercu ciągle osiemnastka // foto: madam z.



Słucham muzyki, która powstała zanim się urodziłam lub kiedy byłam smarkaczem. To dobra muzyka, innej nie potrzebuję. Na dziesięć par butów, które posiadam, tylko jedną można nazwać eleganckimi. Miałam je na sobie raz, przez niecałe pół godziny. Aktualnie mam guzy o średnicy 10 cm na przedramieniu i udzie, po tym jak zaliczyłam solidną glebę na moim nowym rowerze. Śmieję się, kiedy ich dotykam i boli. Robię im zdjęcia w lustrze. Odkąd pierwszy raz wsiadłam na szosę, zaraz po powrocie z urlopu, właściwie nie przestaję się śmiać (och, mogłabym ci przez godzinę opowiadać jak niesamowicie się na niej jedzie po równiutkim asfalcie w niedzielne popołudnie, tuż przed burzą, jak czujesz moc i potrzebę kręcenia jeszcze szybciej, bo może w końcu oderwiesz się od ziemi i polecisz). W głowie mam wieczne wakacje i nastoletniego ducha. Wieczorami spotykam się z ludźmi i robię swoim słabym telefonem słabe zdjęcia z lampą błyskową. Bliżej nam do dzieciaków z tego projektu fotograficznego niż Prawdziwych Dorosłych. Robimy rzeczy, których nie powstydziłabym się kilkanaście lat temu, z tą różnicą, że sami zarabiamy na alkohol i nikt nas nie ochrzani, jeśli wrócimy do domu dwie godziny później, niż zapowiadaliśmy.

Jeszcze chwilę temu miałam z tym problem. Miałam zrywy wyrzutów sumienia, poczucie porażki - że wiesz, trzydziestka na karku, wieczny nieogar, brak zdolności kredytowej, szafa pełna t-shirtów z nadrukami. Że włosy w nieładzie, zmarszczki pod oczami i wieczny trądzik. Że żaden szanujący się trzydziestolatek nie powinien do 1 w nocy przewijać internetów, albo oglądać amerykańskich filmów dla nastolatków. Że powinnam inwestować w rozwój, szukać ścieżek kariery, rozmnażać się i budować kapitał na emeryturę. Jeśli spytasz mnie, co tak naprawdę chcę robić w życiu trochę się zasmucę i powiem, że w sumie to nie wiem. Ale w tej chwili to trochę nieważne. Spójrz mi w oczy - teraz jest dobrze.

(nawet nie próbuj się oszukiwać - to jeszcze wróci, jeszcze będziesz gryźć poduszkę przytłoczona presją dorosłości, jeszcze się zorientujesz, że po trzydziestce bardziej już Trzeba i mocniej Nie Wypada, a już na bank Można By pewne rzeczy W Końcu)

Chcę chyba powiedzieć wszystkim, którzy dali się złapać na któreś z haseł - o tym jak życie po trzydziestce się zaczyna, albo kończy, albo trzeba je zmienić w chwili przekroczenia tej symbolicznej granicy, albo że teraz to już totalnie będzie tylko lepiej - że to wszystko jest bzdura i, ojezu, daj sobie z tym spokój. Życie po trzydziestce jest. Trwa. Zmarszczki i tak ci się kiedyś zrobią. Z dużym prawdopodobieństwem w końcu przybierzesz na wadze i przypałęta ci się jakaś dolegliwość zdrowotna. Twoi rodzice się zestarzeją, będzie się trzeba nimi zaopiekować. W dniu trzydziestych urodzin nie zrobi się automatycznie lepiej ani gorzej, ani nawet inaczej - będzie tak, jak zwykle.


Więc za 6 dni kończę 31 lat. Mam głowę pełną niepoważnego siana. Czuję dziwny spokój, wiesz, takie dziwne przeświadczenie, że - wbrew pozorom - robię teraz to, co chcę. Jedyną rzeczą, jaką sobie naprawdę ułożyłam w głowie w ostatnim roku, jest świadomość, że są rzeczy, które sprawiają mi radość i ludzie, z którymi lubię te rzeczy robić - i nie ma sensu oceniać ich w kontekście wieku. Wiesz, jak w tej piosence: "Running through my life right now I don't regret a thing / The things I do just make me laugh and make me wanna drink".

5 komentarzy:

  1. Skąd się w nas to wzięło, to przeświadczenie, że trzeba OSIĄGAĆ przed trzydziestką? Bo tak kiedyś było? Bo nasi rodzice? Bo filmy, gdzie pierwszy milion przychodzi tak gładko jak prawdziwa miłość?

    Co chcesz na urodziny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ale ta presja kulturowo jest, nawet jeśli - jak ja - mocno ją wyprzesz. :) Podejrzewam, że to głównie kwestia porównania z poprzednimi pokoleniami, które - nie oszukujmy się - dorastały dużo prędzej niż my teraz. I z tej perspektywy mój nieogar życiowy jest jakąś niedorzeczną pomyłką. Ale z drugiej strony - jeśli czasy są takie, że MOGĘ żyć w Nibylandii, to czemu NIE MIAŁABYM, nie? (bo za dziesięć lat będę żałować i uważać, ze marnowałam czas, oto czemu).

      Eeeeenyłej. :)

      Na urodziny chcę, oczywiście, kucyka. I kawę z Tobą!

      Usuń
    2. Haha mam to samo ;) prawie. Do 30 jeszcze dwa lata. Duzo w tym racji, co piszesz. Pozdroo

      Usuń
    3. Haha mam to samo ;) prawie. Do 30 jeszcze dwa lata. Duzo w tym racji, co piszesz. Pozdroo

      Usuń
    4. Milena - bardzo dobrze, oby tak ci zostało do trzydziestki i dłużej. Zmiana kodu to jakieś bzdety ;)

      Usuń

Mów do mnie.