Zbieranie kurek to moje ulubione zajęcie w sierpniu. Może dlatego, że to jedne z niewielu grzybów, co do których nie mam wątpliwości, może ze względu na ich smak, a może jednak po prostu dlatego, że lubię zanurzać palce w leśnej ściółce i wyciągać z niej grzyby w stanie nienaruszonym. Nieważne. Litrowe wiaderko kurek przywiozłam z kaszubskiego długiego weekendu (reszta zbiorów przepadła w jajecznicy) i zaimprowizowałam.
![]() |
Kaszubskie kurki |
Niezbędne składniki
*koło litra kurek
*dwa ząbki czosnku posiekane drobno
*pomidor umyty, nieobrany (szkoda czasu i energii) i pokrojony w drobną kostkę
*posiekana natka pietruszki
*tłuszcz do smażenia
*sól i pieprz do smaku
Co się z tym robi
Na patelni rozgrzej tłuszcz, wrzuć na nią czosnek. Kiedy zacznie pachnieć, dorzuć na patelnię kurki (jeśli są duże - pokrój je, albo jak ja - leniwie pokrusz nad patelnią, przyciskając ramieniem telefon do ucha i rozmawiając z kimś, kto akurat postanowił do ciebie zadzwonić - opcja ta nie działa najlepiej z bardzo płaskimi telefonami). Zmniejsz ogień i daj kurkom puścić sok. Dorzuć pokrojonego pomidora, posól i popieprz. Dosyp natkę. Podduś całość do ulubionego poziomu przetworzenia pomidora, mieszając co jakiś czas - ja nie lubię smaku surowego pomidora, więc dusiłam całość około 10 minut na małym ogniu.
Podawaj jak masz fantazję: u nas było częścią obiadu z ziemniakami, kalafiorem z wody i sałatą z kukurydzą, suszonymi pomidorami, papryką i bazylią. Myślę, że równie dobrze nada się na śniadanie z pieczywem, dodatek do ryżu lub makaronu, albo jako osobny posiłek - zachcianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mów do mnie.