![]() |
Szczecin // foto: madam z. |
Nadeszła jesień i gęsta mgła
spowiła Dolinę Muminków. Drzewa zgubiły liście, w powietrzu
unosił się zapach mokrej ziemi. Psycholog stał w zadumie na brzegu
strumienia, rozmyślając nad wydarzeniami minionych dni. Przybył do
Doliny na chwilę, żeby odpocząć od codziennych obowiązków. Nie
spodziewał się, że ten krótki urlop na zawsze zmieni jego życie.
Wynajął pokój na
poddaszu domu Muminków. Pierwszego wieczora był zachwycony – w
domu panowała rodzinna atmosfera, a gospodarze dokładali wszelkich
starań, żeby czuł się mile widziany. Psycholog zaczął się
odprężać, sącząc burbona przy kominku w towarzystwie Tatusia
Muminka (którego imię jakoś nie padło przy powitaniach), jednak
coś w opowiadanej przez gospodarza historii wzbudziło jego niepokój
i sprawiło, że zaczął czujniej obserwować swoje otoczenie.
Stojąc teraz nad
strumieniem i wdychając wilgotne powietrze próbował przypomnieć
sobie, kto polecił mu wizytę właśnie w tym miejscu i czy
przypadkiem nie był to złośliwy żart któregoś z zazdrosnych
kolegów. Dolina Muminków sprawiała bowiem wrażenie chronionego
osiedla dla nie zagrażających społeczeństwu pacjentów szpitala,
w którym Psycholog od lat pracował. Westchnął, spoglądając na
gruby zeszyt, który w ciągu ostatniego tygodnia zapełnił gęsto
notatkami o mieszkańcach Doliny. Wiedział, że wydawcy branżowych
magazynów już wkrótce zaczną walczyć o jego artykuły i będzie
mógł przebierać w ofertach pracy najlepszych prywatnych klinik
Kraju. Nie był pewien, czy skorzysta z którejkolwiek z nich.
Jego wzrok padł na
pierwsze zanotowane zdanie. „Tatuś Muminka sprawia wrażenie
miłego marzyciela”. Psycholog prychnął. Owszem, na początku
sądził, że - ewidentnie ubarwione - opowieści o burzliwej
przeszłości tego dostojnego domatora to tylko nieszkodliwa próba
odnalezienia utraconej tożsamości. Wiele osób to spotyka, gdy
rodzina się powiększa. Szukają potwierdzenia, że ich osobowość
oprócz bycia rodzicem obejmuje też inne rzeczy. Kiedy jednak
Psycholog dowiedział się, że rodzina Muminków rzuciła wszystko i
zamieszkała na jakiś czas na jałowej wyspie pośrodku morza, żeby
Tatuś Muminka mógł spełnić się w roli latarnika i pisarza, coś
w nim pękło. Ten osobliwy gentleman ewidentnie wierzył we własne
kłamstwa, nuda mu doskwierała, a na dodatek własna bierność
budziła kompleksy wobec innych, aktywniejszych mężczyzn.
Podręcznikowy przykład mitomana, można by rzec. Do tego osobowość
narcystyczna, z typową skłonnością do depresji i działań
autodestrukcyjnych – pal licho złe decyzje życiowe, ale cześć,
jaką Tatuś Muminka otacza whisky i wino jabłkowe to nie są takie
sobie, ot, niewinne upodobania.
Psycholog
westchnął. Nic dziwnego, że Muminek jest takim niespokojnym,
zakompleksionym dzieciakiem. Walczą w nim dwie siły – dorosła
odpowiedzialność, jak to u dziecka alkoholika, z dziecięcą
potrzebą akceptacji. Mamusia Muminka się stara, ale młody jest już
w takim wieku, że szuka miłości poza domem. „Migotka”,
pomyślał Psycholog z niechęcią. Dziewczyna ma styl, temu nie da
się zaprzeczyć. Ma też wysokie mniemanie o sobie, duszę
manipulatorki i wrodzony talent do emocjonalnego szantażowania
takich niepewnych siebie chłopców jak Muminek. Oczywiście,
próbowała flirtować równie z nim – Psychologiem – który
mógłby przecież być jej ojcem! Kiedy dowiedziała się, jaki jest
jego zawód, natychmiast wykorzystała to jako pretekst do
opowiedzenia mającej budzić współczucie historyjki o trudnym
dzieciństwie bez rodziców i długiej włóczędze po świecie u
boku przemądrzałego braciszka. Mówiąc, poprawiała grzywkę i
zerkała czy on, Psycholog, zwraca uwagę na jej bransoletkę.
Jednocześnie kompletnie ignorowała Muminka, który z żałosną
miną czekał na nią w drzwiach. Kłócili się później,
Psychologa doszły strzępki rozmowy, coś o prawdziwych mężczyznach
i byciu nie dość dobrym dla takiej damy jak ona. No, naprawdę,
takie fochy nie pomogą Muminkowi wyrosnąć na stabilnego
psychicznie dorosłego.
Coś z historii
Migotki nie dawało jednak Psychologowi spokoju – nieobecni
rodzice. Z jakiegoś powodu cała Dolina wydawała się być pełna
opuszczonych dzieci i dorosłych, którzy kiedyś zostali przez
rodziców odrzuceni. Psycholog nie mógł nie spotkać Małej Mi –
kręciła się wszędzie tam, gdzie można było dopiec Muminkowi,
zwrócić uwagę dorosłemu lub w inny sposób być nieznośną i
złośliwą. Pytał o Mi Mamę Muminka, która z właściwym sobie
stoickim spokojem powiedziała, że matka małej miała za dużo na
głowie i po prostu nie mogła zająć się jeszcze jednym dzieckiem,
więc Mi zamieszkała u nich. To samo w sobie nie było dziwne,
wielodzietne rodziny nierzadko przekazywały dzieci do adopcji. Ale
czemu nikt nie próbował Małej Mi wychować? Przynajmniej dać jej
do zrozumienia, że w więziach społecznych chodzi o coś więcej,
niż własny zysk i samozadowolenie? Niebywałe, no, ale to nie
Psycholog musiał tę złośliwą istotę znosić na co dzień, a z
całej tej bandy dzikich dzieciaków, to właśnie Mi na pewno da
sobie w przyszłości radę. Gorzej z Homkiem, tym z wiecznie
wystraszoną miną (miał chyba na imię Toft). Psycholog podsłuchał
kiedyś na plaży, jak mały mówił do siebie. Zdawało się, że
zabawa wymknęła się Homkowi spod kontroli – wyobraził sobie coś
przerażającego i w jego głowie stało się to równie realne jak
łódka, pod którą siedział. Mama Muminka powiedziała, że Homek
tam mieszka i taką już ma bujną wyobraźnię. „Zahaczającą o
halucynacje”, pomyślał Psycholog, ale nic nie odpowiedział, bo
przecież przyjechał tylko na wakacje.
Notatka obok
imienia Nini była krótka. „Co, do cholery?!” Dla zaznaczenia
wagi pytania, każda litera została pogrubiona, a całość
podkreślona. Nie rozumiał tego, zaczynał podejrzewać, że sam
chwilowo traci zmysły w obecności tego dziecka, choć bardziej
prawdopodobne było, że ktoś mu czegoś dolał do herbaty. Nini
wydawała się znikać, kiedy ktoś okazał jej niechęć lub chociaż
drobne zniecierpliwienie. Co dziwniejsze, osoby w jej otoczeniu
zdawały się w być pełni świadome tego ewenementu i traktować go
jak drobnostkę, która sama przejdzie, jeśli będzie się da Nini
miłym i okaże jej akceptację. Istotnie – co, do cholery? Z zasyszanych rozmów Psycholog zrozumiał, że dziewczynka pojawiła
się w Dolinie niedawno, że jej rodzice zmarli i trafiła pod opiekę
surowej, despotycznej ciotki, a stamtąd do rodziny Muminków.
Dzieciak był zastraszony, to pewne. Pod jego spojrzeniem Nini kuliła
się i dostawała lekkiego tiku oka. To całe znikanie, to muszą
być jakieś zbiorowe omamy wywołane gwałtownością reakcji tego
dziwnego dziecka, ale żeby on sam uległ..? Niemniej, wrażenie,
jakie dziewczynka wywierała na innych było równe silne, jak jej
strach przed jakąkolwiek interakcją – naprawienie szkód
wyrządzonych przez fatalną opiekę w najmłodszych latach zajmie
sporo czasu.
Gdyby ktoś się
zastanawiał, na jakiego typu osobę może wyrosnąć Muminek, Dolina
dostarczała potencjalnej odpowiedzi. Psycholog spojrzał do zeszytu,
w którym pod hasłem „Paszczak” zanotował na szybko: ”zaburzenia
obsesyjno-kompulsywne”. Co do tego nie było wątpliwości –
Paszczak był lokalnym stróżem porządku, w rozumieniu jak
najbardziej dosłownym. Poznali się w parku – Paszczak grabił
ścieżkę, Psycholog zamyślił się i niechcący wszedł na
trawnik. Gdyby spojrzenie mogło zabić, padł by na miejscu, bowiem
Paszczak rzucił swoje grabie, wymachując rękami podbiegł do
Psychologa i zbeształ go jak małego chłopca. Po czym klęknął i
zaczął wygładzać miejsce, gdzie trawa ugięła się w odcisk
psychologowego buta. Następnego dnia, w sklepie, Paszczak ustawiał
puszki groszku w równym rzędzie, obrazkami do przodu. Nie byłoby w
tym nic dziwnego, gdyby nie właściciel sklepu błagający, żeby
tamten przestał i poszedł sobie porządkować chaos gdzieś
indziej. Psycholog znał ten typ aż za dobrze – niegroźne z
pozoru natręctwa, nakładające się na siebie działające coraz
silniej, aż do momentu, w którym najdrobniejsze odstępstwo od
twojej normy sprawia, że wpadasz w panikę. Paszczak, jak każdy
pacjent z nerwicą, w chaosie czuł się nieswojo i miał szczęście
być na etapie, kiedy mógł próbować okiełznać nieporządek i
dopasować swoje otoczenie do standardów mających dać mu poczucie
bezpieczeństwa. Nie każdemu się to udawało. Pewnego wieczora
Tatuś Muminka, w ramach zabawnej anegdotki, opowiadał o pewnej
Filifionce, która żyła w przekonaniu, że bakterie i wirusy
czyhają na jej życie, oraz że na Doliną wisi widmo okropnej
katastrofy, która niechybnie ją – Filifionkę – zabije. „Boki
zrywać”, pomyślał wówczas Psycholog z sarkazmem „nie ma nic
śmieszniejszego, niż ktoś sparaliżowany własnym strachem”.
A skoro o strachu
mowa... Psycholog przewrócił kartki swojego notesu na sam koniec,
gdzie na przedostatniej stronie napisał „BUKA?”. Usłyszał o
niej po raz pierwszy od któregoś z dzieciaków. Pewnie Mała Mi
drażniła Muminka, strasząc, że Buka przyjdzie i go zje. A może
to ten mały Homek pogrążony w swojej wizji prosił Bukę, żeby
nie robiła mu krzywdy? Ale dorosłym na wspomnienie Buki również
rzedły miny, do tego stopnia, że Psycholog poczuł się
zaintrygowany. Nikt jakoś nie chciał udzielić mu jasnej odpowiedzi
kim – lub czym jest owa Buka, zaszedł więc do lokalnej
biblioteki. Znalazł tam Paszczaka, który niechętnie, ale
obowiązkowo wskazał mu kilka numerów miejscowego dziennika, w
którym wspominano, żeby mieć się na baczności przed Buką, nie
podano jednak szczegółów. W połowie tygodnia mieszkańcy Doliny
rozpalili na cześć swojego gościa ognisko. Psycholog uznał to za
uroczy gest, a przez wzgląd na swoje nieco niepokojące obserwacje
nie miał odwagi odmówić wzięcia udziału w zabawie. Jeśli dotąd
Muminki i ich sąsiedzi sprawiali wrażenie sympatycznej, choć
ekstrawaganckiej społeczności lokalnej, tego wieczora pokazali
Psychologowi swoje prawdziwe oblicze, choć wtedy jeszcze nie
wiedział wszystkiego.
Ognisko płonęło
już dłuższy czas, ogień sięgał wysoko, rozgrzewając chłodne,
jesienne powietrze w promieniu kilku metrów i rozświetlając mrok
wieczora. Nagle, na granicy światła zarysował się masywny
kształt, a całe towarzystwo zaczęło w popłochu rozbiegać się
do domów. Psycholog, nie rozumiejąc, co się dzieje, również
zaczął się cofać, na tyle wolno, jednakże, że zobaczył, jak
kształt wyłania się z ciemności i przeistacza w niezgrabną,
ciężką postać o najsmutniejszych oczach, jakie Psycholog widział
w całym swoim życiu. Z chaotycznych pokrzykiwań uciekających
mieszkańców Doliny zrozumiał tyle, że oto nadchodzi Buka,
największe zagrożenie i, nie wiedząc co robić, zamarł w bezruchu
jak przy spotkaniu z dzikim zwierzęciem. Bo też i takie wrażenie
sprawiała zbliżająca się do ognia postać – dzikie, niepewne,
ostrożne, ale też jakby czegoś... złaknione? Buka podeszła
jeszcze bliżej ogniska i nagle wokół Psychologa zapadła ciemność.
Wszyscy uczestnicy zabawy pochowali się w swoich domach i w ciszy,
jaka nastała Psycholog usłyszał, jak od strony zgaszonego ogniska
dochodzi cichy dźwięk – ni to jęk, ni to popłakiwanie. Nie
wiedząc, co o tym myśleć, zaczął powoli wycofywać się w
kierunku, w którym – jak mu się wydawało – był dom Muminków.
Tej nocy nie spał
wiele. Smutek w oczach Buki i ten dźwięk dochodzący z ciemności
otworzyły mu oczy. Zaczął notować wszystkie swoje obserwacje o
mieszkańcach doliny, wszystkie pogłoski, anegdoty i plotki.
Zgaszone ognisko i ciche łkanie. Powolne ruchy i smutna twarz Buki.
Nad ranem napisał list i poprosił Muminka o jego wysłanie trybem
przyspieszonym.
Odpowiedź nadeszła
po dwóch dniach i potwierdziła podejrzenia Psychologa. Rejestry, do
których dotarł współpracownik Psychologa wspominały o wielkim
dziecku, urodzonym z zaburzeniem wzrostu, porzuconym przez matkę w
przytułku. Dziecko pozostawało pod obserwacją specjalistów,
którzy odnotowali między innymi zaburzenia autystyczne,
sprawiające, że dziecko nie pojmowało otaczającego je świata,
nie okazywało emocji, nie reagowało na bodźce zewnętrzne, unikało
kontaktu fizycznego i nie nawiązywało prób komunikacji. Jako
podopieczne przytułku nie miało szans na pełną terapię.
Przypadek został nazwany „Buka”, a studium urywało się wraz z
dorośnięciem dziecka i wyproszeniem go z przytułku. Ostatnia część
układanki wskoczyła na miejsce i Psycholog zrozumiał wszystko.
Skumulowany lęk przed odmiennością, niezrozumienie choroby,
prostota umysłowa mieszkańców Doliny - wszystko to wyładowało
się na Buce - biednym, wielkim dziecku, które czuło, że jeśli
istnieje coś, na co każdy z nas zasługuje w tym świecie, to są
to ciepło i przychylność innych ludzi. I że czasem trzeba o nie
poprosić, nawet, jeśli nie do końca wiemy jak.
Psycholog zamknął
zeszyt. Po tym, jak Buka usiadła na ognisku, a on sam tchórzliwie
uciekł, nie udało mu się ponownie spotkać Buki. Nikt z
mieszkańców nie potrafił mu powiedzieć, gdzie może ją znaleźć,
co więcej – patrzyli na niego, jak na wariata, kiedy o to pytał.
W ich oczach Buka była największym zagrożeniem, niosła zimno i
zniszczenie. Muminek i jego mama, osoby najbardziej empatyczne w
całym towarzystwie, wysłuchali z uwagą historii Buki, ale
Psycholog nie był pewien, czy mu uwierzyli, a jeśli tak – czy
mieli dość odwagi, żeby przeciwstawić się zbitej masie opinii
społecznej Doliny Muminków. Psycholog wiedział tylko jedno – że
jego praca w tym miejscu dopiero się zaczęła i ma przed sobą nie
tylko wiele miesięcy badań nad fenomenem, jakim było przypadkowe
zebranie w jednej dolinie tylu zaburzonych psychicznie jednostek, ale
też dołożenie wszelkich starań, żeby zdjąć klątwę rzuconą
przez tę społeczność na biedną, nieszczęśliwą Bukę i pomóc
jej rozpocząć godne życie.
*opowiadanie o Psychologu powstało na bazie analizy psychologicznej mieszkańców Doliny, którą przeprowadziłam na potrzeby pewnego artykułu. Wszystkie objawy zaburzeń zaczerpnęłam z wydanych w Polsce książek i komiksów o Muminkach. Wygodnie pominęłam jednak pojawiające się w większości prac Tove Jansson konkluzje, w których bohaterowie przełamują swoje słabości i odnajdują równowagę psychiczną. Background Buki został w całości zmyślony przeze mnie, ale jej stan emocjonalny - samotność i pragnienie ciepła - zostały zaznaczone w oryginalnych historiach o Muminkach.
:D
OdpowiedzUsuń!
UsuńBardzo interesujące studium przypadku, a nawet przypadków :). Wiwat, szalone umysły!
OdpowiedzUsuńWiwat Tove!
UsuńNo tak, czy wszyscy muszą być zawsze zaburzeń w negatywnie?
OdpowiedzUsuńCześć! Przeformułuj może to pytanie, bo z tak postawionym nie potrafię podjąć dyskusji (a chętnie pogadam, bo nadal uważam prace Tove za wspaniały przekrój przez ludzkie problemy).
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń