środa, 11 listopada 2015

Psycholog w Dolinie Muminków

Szczecin // foto: madam z.


Nadeszła jesień i gęsta mgła spowiła Dolinę Muminków. Drzewa zgubiły liście, w powietrzu unosił się zapach mokrej ziemi. Psycholog stał w zadumie na brzegu strumienia, rozmyślając nad wydarzeniami minionych dni. Przybył do Doliny na chwilę, żeby odpocząć od codziennych obowiązków. Nie spodziewał się, że ten krótki urlop na zawsze zmieni jego życie.

Wynajął pokój na poddaszu domu Muminków. Pierwszego wieczora był zachwycony – w domu panowała rodzinna atmosfera, a gospodarze dokładali wszelkich starań, żeby czuł się mile widziany. Psycholog zaczął się odprężać, sącząc burbona przy kominku w towarzystwie Tatusia Muminka (którego imię jakoś nie padło przy powitaniach), jednak coś w opowiadanej przez gospodarza historii wzbudziło jego niepokój i sprawiło, że zaczął czujniej obserwować swoje otoczenie.

Stojąc teraz nad strumieniem i wdychając wilgotne powietrze próbował przypomnieć sobie, kto polecił mu wizytę właśnie w tym miejscu i czy przypadkiem nie był to złośliwy żart któregoś z zazdrosnych kolegów. Dolina Muminków sprawiała bowiem wrażenie chronionego osiedla dla nie zagrażających społeczeństwu pacjentów szpitala, w którym Psycholog od lat pracował. Westchnął, spoglądając na gruby zeszyt, który w ciągu ostatniego tygodnia zapełnił gęsto notatkami o mieszkańcach Doliny. Wiedział, że wydawcy branżowych magazynów już wkrótce zaczną walczyć o jego artykuły i będzie mógł przebierać w ofertach pracy najlepszych prywatnych klinik Kraju. Nie był pewien, czy skorzysta z którejkolwiek z nich.

Jego wzrok padł na pierwsze zanotowane zdanie. „Tatuś Muminka sprawia wrażenie miłego marzyciela”. Psycholog prychnął. Owszem, na początku sądził, że - ewidentnie ubarwione - opowieści o burzliwej przeszłości tego dostojnego domatora to tylko nieszkodliwa próba odnalezienia utraconej tożsamości. Wiele osób to spotyka, gdy rodzina się powiększa. Szukają potwierdzenia, że ich osobowość oprócz bycia rodzicem obejmuje też inne rzeczy. Kiedy jednak Psycholog dowiedział się, że rodzina Muminków rzuciła wszystko i zamieszkała na jakiś czas na jałowej wyspie pośrodku morza, żeby Tatuś Muminka mógł spełnić się w roli latarnika i pisarza, coś w nim pękło. Ten osobliwy gentleman ewidentnie wierzył we własne kłamstwa, nuda mu doskwierała, a na dodatek własna bierność budziła kompleksy wobec innych, aktywniejszych mężczyzn. Podręcznikowy przykład mitomana, można by rzec. Do tego osobowość narcystyczna, z typową skłonnością do depresji i działań autodestrukcyjnych – pal licho złe decyzje życiowe, ale cześć, jaką Tatuś Muminka otacza whisky i wino jabłkowe to nie są takie sobie, ot, niewinne upodobania.
Psycholog westchnął. Nic dziwnego, że Muminek jest takim niespokojnym, zakompleksionym dzieciakiem. Walczą w nim dwie siły – dorosła odpowiedzialność, jak to u dziecka alkoholika, z dziecięcą potrzebą akceptacji. Mamusia Muminka się stara, ale młody jest już w takim wieku, że szuka miłości poza domem. „Migotka”, pomyślał Psycholog z niechęcią. Dziewczyna ma styl, temu nie da się zaprzeczyć. Ma też wysokie mniemanie o sobie, duszę manipulatorki i wrodzony talent do emocjonalnego szantażowania takich niepewnych siebie chłopców jak Muminek. Oczywiście, próbowała flirtować równie z nim – Psychologiem – który mógłby przecież być jej ojcem! Kiedy dowiedziała się, jaki jest jego zawód, natychmiast wykorzystała to jako pretekst do opowiedzenia mającej budzić współczucie historyjki o trudnym dzieciństwie bez rodziców i długiej włóczędze po świecie u boku przemądrzałego braciszka. Mówiąc, poprawiała grzywkę i zerkała czy on, Psycholog, zwraca uwagę na jej bransoletkę. Jednocześnie kompletnie ignorowała Muminka, który z żałosną miną czekał na nią w drzwiach. Kłócili się później, Psychologa doszły strzępki rozmowy, coś o prawdziwych mężczyznach i byciu nie dość dobrym dla takiej damy jak ona. No, naprawdę, takie fochy nie pomogą Muminkowi wyrosnąć na stabilnego psychicznie dorosłego.
Coś z historii Migotki nie dawało jednak Psychologowi spokoju – nieobecni rodzice. Z jakiegoś powodu cała Dolina wydawała się być pełna opuszczonych dzieci i dorosłych, którzy kiedyś zostali przez rodziców odrzuceni. Psycholog nie mógł nie spotkać Małej Mi – kręciła się wszędzie tam, gdzie można było dopiec Muminkowi, zwrócić uwagę dorosłemu lub w inny sposób być nieznośną i złośliwą. Pytał o Mi Mamę Muminka, która z właściwym sobie stoickim spokojem powiedziała, że matka małej miała za dużo na głowie i po prostu nie mogła zająć się jeszcze jednym dzieckiem, więc Mi zamieszkała u nich. To samo w sobie nie było dziwne, wielodzietne rodziny nierzadko przekazywały dzieci do adopcji. Ale czemu nikt nie próbował Małej Mi wychować? Przynajmniej dać jej do zrozumienia, że w więziach społecznych chodzi o coś więcej, niż własny zysk i samozadowolenie? Niebywałe, no, ale to nie Psycholog musiał tę złośliwą istotę znosić na co dzień, a z całej tej bandy dzikich dzieciaków, to właśnie Mi na pewno da sobie w przyszłości radę. Gorzej z Homkiem, tym z wiecznie wystraszoną miną (miał chyba na imię Toft). Psycholog podsłuchał kiedyś na plaży, jak mały mówił do siebie. Zdawało się, że zabawa wymknęła się Homkowi spod kontroli – wyobraził sobie coś przerażającego i w jego głowie stało się to równie realne jak łódka, pod którą siedział. Mama Muminka powiedziała, że Homek tam mieszka i taką już ma bujną wyobraźnię. „Zahaczającą o halucynacje”, pomyślał Psycholog, ale nic nie odpowiedział, bo przecież przyjechał tylko na wakacje.

Notatka obok imienia Nini była krótka. „Co, do cholery?!” Dla zaznaczenia wagi pytania, każda litera została pogrubiona, a całość podkreślona. Nie rozumiał tego, zaczynał podejrzewać, że sam chwilowo traci zmysły w obecności tego dziecka, choć bardziej prawdopodobne było, że ktoś mu czegoś dolał do herbaty. Nini wydawała się znikać, kiedy ktoś okazał jej niechęć lub chociaż drobne zniecierpliwienie. Co dziwniejsze, osoby w jej otoczeniu zdawały się w być pełni świadome tego ewenementu i traktować go jak drobnostkę, która sama przejdzie, jeśli będzie się da Nini miłym i okaże jej akceptację. Istotnie – co, do cholery? Z zasyszanych rozmów Psycholog zrozumiał, że dziewczynka pojawiła się w Dolinie niedawno, że jej rodzice zmarli i trafiła pod opiekę surowej, despotycznej ciotki, a stamtąd do rodziny Muminków. Dzieciak był zastraszony, to pewne. Pod jego spojrzeniem Nini kuliła się i dostawała lekkiego tiku oka. To całe znikanie, to muszą być jakieś zbiorowe omamy wywołane gwałtownością reakcji tego dziwnego dziecka, ale żeby on sam uległ..? Niemniej, wrażenie, jakie dziewczynka wywierała na innych było równe silne, jak jej strach przed jakąkolwiek interakcją – naprawienie szkód wyrządzonych przez fatalną opiekę w najmłodszych latach zajmie sporo czasu.

Gdyby ktoś się zastanawiał, na jakiego typu osobę może wyrosnąć Muminek, Dolina dostarczała potencjalnej odpowiedzi. Psycholog spojrzał do zeszytu, w którym pod hasłem „Paszczak” zanotował na szybko: ”zaburzenia obsesyjno-kompulsywne”. Co do tego nie było wątpliwości – Paszczak był lokalnym stróżem porządku, w rozumieniu jak najbardziej dosłownym. Poznali się w parku – Paszczak grabił ścieżkę, Psycholog zamyślił się i niechcący wszedł na trawnik. Gdyby spojrzenie mogło zabić, padł by na miejscu, bowiem Paszczak rzucił swoje grabie, wymachując rękami podbiegł do Psychologa i zbeształ go jak małego chłopca. Po czym klęknął i zaczął wygładzać miejsce, gdzie trawa ugięła się w odcisk psychologowego buta. Następnego dnia, w sklepie, Paszczak ustawiał puszki groszku w równym rzędzie, obrazkami do przodu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie właściciel sklepu błagający, żeby tamten przestał i poszedł sobie porządkować chaos gdzieś indziej. Psycholog znał ten typ aż za dobrze – niegroźne z pozoru natręctwa, nakładające się na siebie działające coraz silniej, aż do momentu, w którym najdrobniejsze odstępstwo od twojej normy sprawia, że wpadasz w panikę. Paszczak, jak każdy pacjent z nerwicą, w chaosie czuł się nieswojo i miał szczęście być na etapie, kiedy mógł próbować okiełznać nieporządek i dopasować swoje otoczenie do standardów mających dać mu poczucie bezpieczeństwa. Nie każdemu się to udawało. Pewnego wieczora Tatuś Muminka, w ramach zabawnej anegdotki, opowiadał o pewnej Filifionce, która żyła w przekonaniu, że bakterie i wirusy czyhają na jej życie, oraz że na Doliną wisi widmo okropnej katastrofy, która niechybnie ją – Filifionkę – zabije. „Boki zrywać”, pomyślał wówczas Psycholog z sarkazmem „nie ma nic śmieszniejszego, niż ktoś sparaliżowany własnym strachem”.

A skoro o strachu mowa... Psycholog przewrócił kartki swojego notesu na sam koniec, gdzie na przedostatniej stronie napisał „BUKA?”. Usłyszał o niej po raz pierwszy od któregoś z dzieciaków. Pewnie Mała Mi drażniła Muminka, strasząc, że Buka przyjdzie i go zje. A może to ten mały Homek pogrążony w swojej wizji prosił Bukę, żeby nie robiła mu krzywdy? Ale dorosłym na wspomnienie Buki również rzedły miny, do tego stopnia, że Psycholog poczuł się zaintrygowany. Nikt jakoś nie chciał udzielić mu jasnej odpowiedzi kim – lub czym jest owa Buka, zaszedł więc do lokalnej biblioteki. Znalazł tam Paszczaka, który niechętnie, ale obowiązkowo wskazał mu kilka numerów miejscowego dziennika, w którym wspominano, żeby mieć się na baczności przed Buką, nie podano jednak szczegółów. W połowie tygodnia mieszkańcy Doliny rozpalili na cześć swojego gościa ognisko. Psycholog uznał to za uroczy gest, a przez wzgląd na swoje nieco niepokojące obserwacje nie miał odwagi odmówić wzięcia udziału w zabawie. Jeśli dotąd Muminki i ich sąsiedzi sprawiali wrażenie sympatycznej, choć ekstrawaganckiej społeczności lokalnej, tego wieczora pokazali Psychologowi swoje prawdziwe oblicze, choć wtedy jeszcze nie wiedział wszystkiego.
Ognisko płonęło już dłuższy czas, ogień sięgał wysoko, rozgrzewając chłodne, jesienne powietrze w promieniu kilku metrów i rozświetlając mrok wieczora. Nagle, na granicy światła zarysował się masywny kształt, a całe towarzystwo zaczęło w popłochu rozbiegać się do domów. Psycholog, nie rozumiejąc, co się dzieje, również zaczął się cofać, na tyle wolno, jednakże, że zobaczył, jak kształt wyłania się z ciemności i przeistacza w niezgrabną, ciężką postać o najsmutniejszych oczach, jakie Psycholog widział w całym swoim życiu. Z chaotycznych pokrzykiwań uciekających mieszkańców Doliny zrozumiał tyle, że oto nadchodzi Buka, największe zagrożenie i, nie wiedząc co robić, zamarł w bezruchu jak przy spotkaniu z dzikim zwierzęciem. Bo też i takie wrażenie sprawiała zbliżająca się do ognia postać – dzikie, niepewne, ostrożne, ale też jakby czegoś... złaknione? Buka podeszła jeszcze bliżej ogniska i nagle wokół Psychologa zapadła ciemność. Wszyscy uczestnicy zabawy pochowali się w swoich domach i w ciszy, jaka nastała Psycholog usłyszał, jak od strony zgaszonego ogniska dochodzi cichy dźwięk – ni to jęk, ni to popłakiwanie. Nie wiedząc, co o tym myśleć, zaczął powoli wycofywać się w kierunku, w którym – jak mu się wydawało – był dom Muminków.

Tej nocy nie spał wiele. Smutek w oczach Buki i ten dźwięk dochodzący z ciemności otworzyły mu oczy. Zaczął notować wszystkie swoje obserwacje o mieszkańcach doliny, wszystkie pogłoski, anegdoty i plotki. Zgaszone ognisko i ciche łkanie. Powolne ruchy i smutna twarz Buki. Nad ranem napisał list i poprosił Muminka o jego wysłanie trybem przyspieszonym.

Odpowiedź nadeszła po dwóch dniach i potwierdziła podejrzenia Psychologa. Rejestry, do których dotarł współpracownik Psychologa wspominały o wielkim dziecku, urodzonym z zaburzeniem wzrostu, porzuconym przez matkę w przytułku. Dziecko pozostawało pod obserwacją specjalistów, którzy odnotowali między innymi zaburzenia autystyczne, sprawiające, że dziecko nie pojmowało otaczającego je świata, nie okazywało emocji, nie reagowało na bodźce zewnętrzne, unikało kontaktu fizycznego i nie nawiązywało prób komunikacji. Jako podopieczne przytułku nie miało szans na pełną terapię. Przypadek został nazwany „Buka”, a studium urywało się wraz z dorośnięciem dziecka i wyproszeniem go z przytułku. Ostatnia część układanki wskoczyła na miejsce i Psycholog zrozumiał wszystko. Skumulowany lęk przed odmiennością, niezrozumienie choroby, prostota umysłowa mieszkańców Doliny - wszystko to wyładowało się na Buce - biednym, wielkim dziecku, które czuło, że jeśli istnieje coś, na co każdy z nas zasługuje w tym świecie, to są to ciepło i przychylność innych ludzi. I że czasem trzeba o nie poprosić, nawet, jeśli nie do końca wiemy jak.

Psycholog zamknął zeszyt. Po tym, jak Buka usiadła na ognisku, a on sam tchórzliwie uciekł, nie udało mu się ponownie spotkać Buki. Nikt z mieszkańców nie potrafił mu powiedzieć, gdzie może ją znaleźć, co więcej – patrzyli na niego, jak na wariata, kiedy o to pytał. W ich oczach Buka była największym zagrożeniem, niosła zimno i zniszczenie. Muminek i jego mama, osoby najbardziej empatyczne w całym towarzystwie, wysłuchali z uwagą historii Buki, ale Psycholog nie był pewien, czy mu uwierzyli, a jeśli tak – czy mieli dość odwagi, żeby przeciwstawić się zbitej masie opinii społecznej Doliny Muminków. Psycholog wiedział tylko jedno – że jego praca w tym miejscu dopiero się zaczęła i ma przed sobą nie tylko wiele miesięcy badań nad fenomenem, jakim było przypadkowe zebranie w jednej dolinie tylu zaburzonych psychicznie jednostek, ale też dołożenie wszelkich starań, żeby zdjąć klątwę rzuconą przez tę społeczność na biedną, nieszczęśliwą Bukę i pomóc jej rozpocząć godne życie.


*opowiadanie o Psychologu powstało na bazie analizy psychologicznej mieszkańców Doliny, którą przeprowadziłam na potrzeby pewnego artykułu. Wszystkie objawy zaburzeń zaczerpnęłam z wydanych w Polsce książek i komiksów o Muminkach. Wygodnie pominęłam jednak pojawiające się w większości prac Tove Jansson konkluzje, w których bohaterowie przełamują swoje słabości i odnajdują równowagę psychiczną. Background Buki został w całości zmyślony przeze mnie, ale jej stan emocjonalny - samotność i pragnienie ciepła - zostały zaznaczone w oryginalnych historiach o Muminkach.

8 komentarzy:

  1. Bardzo interesujące studium przypadku, a nawet przypadków :). Wiwat, szalone umysły!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, czy wszyscy muszą być zawsze zaburzeń w negatywnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Przeformułuj może to pytanie, bo z tak postawionym nie potrafię podjąć dyskusji (a chętnie pogadam, bo nadal uważam prace Tove za wspaniały przekrój przez ludzkie problemy).

      Usuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń

Mów do mnie.