niedziela, 13 maja 2018

List z zesłania

Wydaje mi się, że sprzątam ten sam kąt tego samego pokoju już trzeci dzień. Za każdym razem kiedy myślę, że to już, spod regału wypada kolejna teczka pełna papieru. Moje dłonie zmieniają się w papier i kurz.
Ten chaos, który próbuję ogarnąć w pojedynkę (daj, ja sama!) to jeden wielki wyrzut sumienia. Każdy centymetr kwadratowy przypomina mi te wszystkie popołudnia, kiedy wybierałam własne, przyjemne życie, zamiast spędzić te parę godzin na robieniu lepszym życia innych. Madam, to nie wypada. Teraz masz konsekwencje, staw im czoło.


Każdy centymetr kwadratowy odzwierciedla zamglony labirynt, w którym oboje żyją. Mieszanka jej dawnej świetności (setki stron samodzielnie tworzonych ćwiczeń, dziesiątki teczek, w każdej - człowiek, który się czegoś od niej nauczył), prób zachowania siebie ("z podanego słowa ułóż jak najwięcej nowych wyrazów: wstrzemięźliwość") i desperackiej walki o opanowanie teraźniejszości (jogurt, jabłka, kiwi na zgniecionych świstkach, które wygrzebuję zza szafy; na regale długopisem wypisane cztery cyfry - pin do karty, albo telefonu, nieważne, bo tylko spokojny umysł umie odtworzyć ten ciąg znaków). Miejsca, do których on nie zagląda, żeby nie musieć się z tym mierzyć.
Uśmiecham się przepraszająco do szesnastolatki piszącej pretensjonalną poezję. Do zaniepokojonej osiemnastolatki z głową pełną dramatycznych metafor. Do dziewiętnastolatki, która pisze do siebie list.  "Mój umysł kryje w sobie potencjał. Muszę o tym pamiętać i pokonać lenistwo. Wtedy ewentualnie będę miała prawo do marudzenia". Sorry, dziewczyny, coś poszło nie tak. Nie pytajcie mnie gdzie, to skomplikowane. Szukam was w sobie, bo coś mi mówi, że warto, ale jeszcze bez przekonania.
Wychodzę z tego domu, który nigdy już nie będzie domem pełna żalu i złości o tę rolę, w którą mnie wtłoczył za wcześnie. Czuję, że mam do tego prawo, jednocześnie wymieniając wszystkie te racjonalne argumenty na jego korzyść. Zagryzam zęby.
Nie chcę zagryzać zębów, nie chcę wydawać się dzielna, nie chcę, współczujących słów i spojrzeń. To nie ja, nie dla mnie, ja jeżdżę rowerem i mam spokój w głowie.

Nikt nie umarł, nie naprawdę.

Wspaniale jest wracać do siebie.


4 komentarze:

  1. Jako zupełnie egoistyczna czytelniczka napiszę, że wolę czytać Cię wesołą. Jako człowiek, który dobrze Ci życzy, przytulam, głaszczę po głowie i mówię parę banałów typu: wszystko jest po coś, na nic nie jest za późno, nawet jeśli coś nas zabije, mamy jeszcze parę żyć w zanadrzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki & dzięki & lowki, dużo! Mam nadzieję, że wyplułam już wszystko i to był ostatni wpis z serii "moje chujowe życie" :)

      Usuń
  2. bardzo się cieszę, że wróciłam do domu z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. du-uh! ta sobota to była w wielu momentach bardzo podtrzymująca na duchu perspektywa.

      Usuń

Mów do mnie.