wtorek, 31 marca 2015

Co robić, jak żyć: wieje

W marcu jak w garncu. Zgoda. Oczywiście, o ile do wspomnianego garnca wrzucić wiadro pyłków drzew, szron zeskrobany ze ścian zamrażarki oraz kilka zwiędłych krokusów i zacząć w to wszystko dmuchać suszarką ustawioną na zimny strumień powietrza w trybie "super jet". Wieje, znaczy, i syf na dworze. Wiadomo.


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika madam z. (@_madam_z_)


Jako dziewczę od urodzenia mieszkające w Szczecinie uważam silny wiatr za naturalny element atmosfery i bardzo sobie cenię głębokie poczucie niepokoju i melancholii, jakie wywołuje we mnie huk wichury w konarach drzew. Czuję, że jestem w domu. Naciągam kaptur na głowę i nucę piosenkę o chmurach. Wiatr, który zatyka dech w piersiach przypomina mi zawsze, że człowiek nie ma szans w starciu z siłami przyrody. Uważam, że to jest coś, o czym warto sobie co jakiś czas przypominać.


Niemniej, kiedy ściany i podłogi na naszym drugim piętrze poniemieckiej kamienicy trzęsą się od podmuchów, światło przygasa, a karetki i wozy strażackie krążą ze wzmożoną częstotliwością, zaczynam szukać zajęć, które zamkną mnie w ciepłym bąblu poczucia bezpieczeństwa.

 Pięć rzeczy, które warto zrobić w trakcie orkanu (i jedna, której robić absolutnie nie należy)

1. Ogarnij koc. Koc zawsze jest przyjacielem, ale w trakcie orkanu wasza więź się pogłębi. Koc otuli cię i będzie mamrotał uspokajająco, że prąd nie wysiądzie (a może to tylko efekt uboczny leków i koc nie mamrocze...). Jeśli - jak u nas - w twoim gospodarstwie domowym jest tylko jeden porządny koc, zadbaj o to, żeby przypadł on właśnie tobie. Możesz użyć podstępu lub, jeśli preferujesz, dokonać brutalnej aneksji.
2. Znajdź najbardziej kojącą, kojarzącą się z ogniskiem domowym czynność i wykonuj ją, ignorując to, że ramy okien trzeszczą. W moim przypadku idealnie sprawdza się dzierganie (nota bene, koca, oraz "dzierganie" jest jednym z najgłupiej brzmiących słów w języku polskim), ale może to być praktycznie cokolwiek, z wyjątkiem, mycia okien, no i dosłownego rozpalania ogniska domowego (oraz punktu 6, ale w sumie, nie jestem twoją prawdziwą mamą, nie mogę mówić ci, co masz, a czego nie masz robić).
3. Zrób coś do jedzenia. Najlepiej coś, co długo i ładnie pachnie. U mnie właśnie dopieka się chleb, którego zapach sprawia, że orkan (imieniem, podobno, Niklas) traktuję z o wiele mniejszym szacunkiem, niż, zapewne, powinnam. Jestem królową domowego ogniska, mam sprawność piekarza i moc wyżywienia siebie i tych, których kocham. Chociaż teraz, jak o tym myślę, dochodzę do wniosku, że o wiele lepszym rozwiązaniem na dziś byłaby pizza. Z czosnkiem. Dużo czosnku. Żryj to, Niklas!
4. Afirmuj. Dzisiaj bardzo sobie cenię, że nie jestem kurierem rowerowym oraz, że nie pracuję jako dyspozytor na numerze alarmowym 112. Dni takie jak ten sprawiają też, że nasze obleśne, wynajmowane mieszkanie magicznie zmienia się w najwspanialszy dach nad głową. Potęga natury bardzo ładnie zmienia perspektywę, nawet, jeśli tylko na chwilę.
5. Rzuć fizyczne wyzwanie orkanowi. Myśli, że jest taki twardy? Że zepchnie cię ze schodów? Bądź jak ta mewa, próbująca lecieć pod wiatr (w moim mieście mewa lecąca w miejscu lub na wstecznym, to widok częstszy, niż można by się spodziewać). Jeśli wygrasz - zyskasz satysfakcję z pokonania masy powietrza pędzącej z prędkością 100km/h (to jak Superman zatrzymujący rozpędzony autobus!). Jeśli przegrasz, cóż, jest ryzyko, że sturlasz się ze schodów, ale bycie ofiarą orkanu brzmi tak szlachetnie i bohatersko!
6. Absolutnie, pod żadnym pozorem nie próbuj myć podłóg w domu. Pradawne przepowiednie mówią, że tego, kto myje podłogi w czasie orkanu, spotka okrutny los, a jego ród będzie przeklęty do piątego pokolenia.

Albo myj, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. Kim ja jestem, żeby cię pouczać. W ogóle, nie słuchaj ludzi z internetu, nie wiesz, kto jest po drugiej stronie.

1 komentarz:

  1. Podczas mojego dwumiesięcznego pobytu w Londynie mieszkałam w pobliżu straży pożarnej. Było fantastycznie.
    Jestem tak bardzo poza światem, że nawet nie wiedziałam że ta pizgawica to jakaś oczekiwana anomalia pogodowa. A podobno nawet ma imię. Przez nią zmarzłam niesamowicie, przewiało mnie z każdej możliwej strony i święta spędzam w łóżku. Jedyne co mnie martwi to to, jak mam przeżyć jutrzejsze mechaniczne oczyszczanie twarzy z katarem uwierającym mnie w nos.

    OdpowiedzUsuń

Mów do mnie.