pobiegł w lewo. a cóż tam, w to lewo, że pobiegł- można zapytać. zaintrygowani celem biegu ruszamy więc w rzeczone lewo, by dowiedzieć się, iż:
pieprzony akrobata. jako że sami nie jesteśmy pieprzonymi akrobatami, nie śledzimy dalszych losów dzielnego biegacza. informujemy za to wesołego pana robotnika- ocieplacza, który krzyczy do nas z okna "a może mi pani zrobi zdjęcie", że niestety nie, nie zrobimy mu zdjęcia i z lekkim niedosytem wiedzy odnośnie poczynań pieproznego akrobaty ruszmay dalej w kierunku Wojska Polskiego, gdzie napotkać można inne dziwy, o których opowiem państwu w nastęnym odcinku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mów do mnie.