Ostatni raz, jak byłam w Berlinie, nie posiadałam nawet telefonu komórkowego, a cyfrowe aparaty fotograficzne stanowiły dobro luksusowe. Owszem, były takie czasy. Ostatni raz, kiedy byłam w Berlinie, przelewałam Breezera Bacardi do butelek po Fancie i w ten sprytny sposób spożywałam alkohol w towarzystwie Pełnoletnich Opiekunów. Gdyby ktoś - kiedy ostatni raz byłam w Berlinie - powiedział mi, że przez prawie dekadę (!) będę robić zdjęcia ścianom, jak jakiś psychopata i publikować je w internecie, postukałabym się w głowę.
Tak, Berlin leży dwie godziny pociągiem od miasta, w którym mieszkam, o co dokładnie ci chodzi?
 |
Berlin // foto: madam z. |
Z okazji
smutnych wakacji W KOŃCU odwiedziłam
Wspaniałą Martynę i mogłam uzupełnić swoją psychopatyczną kolekcję, zwiedzając miasto Berlin w swoim ulubionym, bezcelowym trybie szwendacza, z unikaniem obowiązkowych atrakcji i najbardziej znanych miejsc. Efektem jest sympatyczna mieszanka wspaniałego, obskurnego streetartu i typowych dla
#ruchamciemiasto przekazów emocjonalno - losowych.
Smacznego!
 |
Losowy, uliczny Berlin: Wu-Tang, pornografia i dryfujące kule wody // foto: madam z. |
 |
Berlin // foto: madam z. |
 |
Wbrew pozorom, te dwa wrzuty nie miały żadnego związku;
Berlin// foto: madam z. |
 |
Klasyka gatunku - dorysuj penisa.
Berlin // foto: madam z. |
 |
Berlin // foto: madam z. |
 |
Ciągle się waham, czy lewy górny róg to Krik, za to nie ma wątpliwości co do autorstwa wrzutu piętro niżej.
Berlin // foto: madam z. |
 |
Berlin // foto: madam z. |
 |
Najlepsza kartka urodzinowa, jaką znajdziesz w internecie.
Berlin // foto: madam z. |
PS W trybie szwendacza zwiedzane były również
Dublin i
Alicante, a Berlin gościł już na łamach blogaska w ramach
występów gościnnych Roberta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mów do mnie.